Uwielbiałam tą ciszę która tam panowała, chociaż kiedyś, jak byłam taka mała jak mój syn to pewnie ta cisza była dla mnie dziwna, ale teraz kiedy sobie sięgam pamięcią w tamten czas to ta cisza była piękna.
I tykanie zegara z kukułką.
Zawsze piękny obrus na stole, zawsze coś pysznego na obiad. Zawsze pyszna herbata w takich szklankach w metalowych koszyczkach.
Kiedy dziadek zmarł, zamieszkał tam brat mojego taty. Cudowny człowiek. Wiecznie uśmiechnięty. Uwielbiał gościć nas u siebie. I tak jak dziadek i mój tato uwielbiał kucharzyć.
Najlepszym przysmakiem który pozostanie w mojej pamięci chyba już na zawsze będą właśnie racuchy.
I chociaż już tyle rzeczy ugotowałam które posmakowałam u kogoś to jakoś za nie się zabrać nie potrafiłam.
Nie wiedziałam w sumie nigdy jak wujek robi te specjały i się nie dowiem bo zabrał tę tajemnicę do grobu.
Ale od paru dni za mną chodzą własnie one!
Wyszukałam w internecie o tuuu!
IDEALNE!
- 1/2 kg mąki pszennej
- 50 g świeżych drożdży (pół tradycyjnego opakowania) lub 25 g suchych
- szczypta soli
- 1 - 2 łyżki cukru
- 1,5 szklanki letniego mleka
- 1 jajko
Mąkę przesiać do naczynia, dodać szczyptę soli, wymieszać, pośrodku zrobić wgłębienie. Do wgłębienia pokruszyć świeże drożdże, zasypać je cukrem, zalać 1/2 szklanki letniego mleka. Odstawić na 10 - 15 minut. Po tym czasie , dodać resztę mleka, jajko i wymieszać. Ciasto nie powinno być zbyt rzadkie . Odstawić na 1 - 1,5 godziny w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (do podwojenia objętości).
Przygotować kubek z gorącą wodą. Ciasto nabierać łyżką, za każdym razem maczaną uprzednio w wodzie (by się nie kleiło). Smażyć na rozgrzanym oleju (ale nie może być rozgrzany zbyt mocno - bo się szybko przypalą ) z obu stron na złoty kolor.
Cudowny blog <3
OdpowiedzUsuńagrestaco6.blogspot.com
...pamiętam te racuchy robione przez naszych Dziadków na wigilię, cudowne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuń